To jest już
ostatni rozdział tego opowiadania jutro,
albo w czwartek pojawi się epilog. Dziękuje wszystkim, którzy przeczytali tą
historię całą i zostawili po sobie ślad w postaci komentarza bo to wywołuje u
mnie taki zaciesz Stevena ; D
Przepraszam
za błędy i że tak krótko, ale już nie miałam pomysłu.
I jeszcze
raz wam wszystkim dziękuje !
Kocham was <3
Rozdział 9
03.08.1987
rok
Hawaje
Maggi
Wyszedł i zostawił, porzucił, ale sama
tego chciałam, sama się o to prosiłam, wręcz pchałam się do tego. Masz głupia
co chciałaś, nie będę już mogła z nim żyć już nie potrafię. Wyrwałam kartkę z
jakiegoś notesu, wzięłam długopis i zaczęłam pisać. Jak już skończyłam to
wzięłam jeszcze nie rozpakowaną walizkę i zeszłam na dół prosząc recepcjonistkę,
żeby zamówiła mi taksówkę na lotnisko.
Slash
Byłem głupi i naiwny jak zawsze.
Chciałem dobrze i nie wyszło, tak się starałem i nawet byłem jej wierny przez
cały kurwa czas. Nie chciałem od niej niczego tylko żeby mnie kochała, ale jak widać i to było dla niej za trudne zadanie. Nawet kurwa nie ma gdzie się napić
bo wszystko pozamykali. Wracam się do
pokoju najwyżej będę spał w wannie, albo niech ona śpi w wannie to jest lepsza
opcja. A tam jest wanna ? Dobra nie ważne jak zwykle odchodzę od tematu. Kurwa
jaki ten hotel wyjebany w kosmos jak dla jakiejś arystokracji czy czegoś tam.
Skąd nasz Axl wziął na to kasę, a zresztą co mnie to obchodzi. Winda, winda
gdzie on jest, o tu, robię się już ślepy
na starość. A na jakim piętrze jest nasz pokój ? No kurwa i to jeszcze pamięć
mi zanika. Chyba to było czwarte piętro. Wciskam guzik, jadę
sobie do góry, muzyczka mi gra wszystko jest fantastycznie, pomijając moje życie prywatne. Wychodzę z windy, mamy pokój chyba 243, kurwa z tej całej złości
chyba nie wziąłem kluczy, łapie za klamkę zamknięte. Pukam aż to do mnie nie
podobne, nadal nic, zaczynam kopać słyszę w środku jakieś szmery i nagle drzwi
się otwierają i już myślę, że zobaczę tą blondynę niewierną, a tu
niespodzianka.
- Kurwa Slash! Wiesz która jest godzina! – Duff raczej stwierdził niż zapytał.
- Y yyy nie
mam zegarka, czyli to nie mój pokój ?
- Nie
pojebie! Ty masz 234, a nie 243!
- Dobra już
się tak nie denerwuj. – Duff nic nie odpowiedział tylko z całej siły zamknął mi
drzwi przed nosem, co za cham nie wychowany, a chciałem się jeszcze zapytać czy
nie ma czegoś do napicia się. Wchodzę znowu do tej windy, tym razem naciskam
piętro trzecie, ale muzyczki nie zmienili, chamstwo w kraju. Wychodzę udaje się
do pokoju , drzwi otwarte, ale wszędzie ciemno. Szukam Maggi w łazience,
sypialni i balkonie, ale nigdzie jej nie ma. Udaję się do barku, otwieram go,a
tu jakiś list do mnie. Zaczynam czytać.
Slash !
Jeśli to czytasz to najprawdopodobniej już nigdy się nie zobaczymy bo wracam do Los Angeles, zabieram resztę
swoich rzeczy od Ciebie i się wyprowadzam nie wiem jeszcze gdzie, ale to nie
jest ważne. Wiem że dużo razem przeżyliśmy, spędziliśmy mnóstwo wspaniałych chwil.
Nigdy jeszcze nikogo tak nie kochałam jak Ciebie, zostaniesz w moim sercu do
końca życia. Jednak nie możemy być już dłużej razem, nawet jak byś mi wybaczył
i tak by nic z tego nie wyszło. Nie mogłabym żyć z kimś kogo skrzywdziłam.
Przeprasza za wszystko . Kocham Cie !
Na
zawsze twoja Maggi…..
Załamany
położyłem się na łóżko z moim ukochanym przyjacielem Danielsem. Zgniotłem list
i rzuciłem gdzieś w kąt. Nadal ją kocham w końcu przecież mnie nie zdradziła,
tak mi powiedziała. Czuje się winny, jakbym tak wtedy nie wyszedł to by tu
jeszcze była. Nie umiem żyć bez niej. Może
jeszcze nie odleciała właśnie kurwa na pewno kupiła bilety w recepcji! Szybko wybiegłem
z pokoju i wsiadłem do windy, koło mnie stał jakiś stary grubas co wybierał się na jakieś poranne biegi i tak mu to nic
nie pomoże. Podbiegłem czym prędzej do recepcjonistki o mało co nie wywalając
się na tej ślizgiej posadzce.
- Przeprasza, czy była tu jakąś godzinę temu taka blondynka z
długimi włosami, pytała się o bilet do Los Angeles ?
- Przykro mi ale nie mogę udzielać takich informacji.
- Kurwa niech mi pani powie to sprawa życia lub śmierci !
- Już mówiłam, że nie mogę udzielać takich informacji.
- To niech mi chociaż pani powie o której jest najbliższy lot
do Los Angeles
- Dzisiaj siódma dwadzieścia.
- Dziękuje! – wyleciałem jak z procy, zatrzymując szybko taksówkę (czytaj prawie wpadłem jej pod koła).
10 minut później.
- Ile płacę!?
- Dasz pan dwadzieścia i będzie dobrze.
- Masz pan,a która godzina?!
- Siódma dziesięć.
- Kurwa….- wbiegłem na lotnisko szukając Maggi, ale nigdzie
jej nie widziałem. Biegłem dalej i widzę długie blond włosy to ona!
- Maggi!! Zaczekaj zaczniemy wszystko od nowa! Wybaczam ci – nagle staliśmy się główną atrakcją na lotnisku bo wszyscy zaczęli
przyglądać się naszej scence.
- Slash ja nie mogę, nie potrafię.
- Jasne że potrafisz zrób to dla mnie! Ja cię kocham!
- Przykro mi nie mogę. – wypowiedziała te słowa i zniknęła mi
z oczu. Chciałem jak najszybciej do niej pobiec, ale musiałem mieć bilet, więc
pobiegłem do kasy.
- Poproszę bilet do Los Angeles!
- Nie ma skończyły się tamta pani kupiła ostatni. – wskazała palcem
na starszą kobietę, a ja nie czekając ani chwili podeszłem do niej.
- Mogę odkupić od pani bilet!?
- Że co chyba pan na głowę upadł!
- Nie upadłem, no może kiedyś, ale to nie ważne! Miłość
mojego życia ze chwile odlatuje tym samolotem!
- Nie oddam panu tego biletu !
- No proszę!!!
- Co za bezczelność! – powiedział kobieta i szybko zniknęła
mi z pola widzenia. Usiadłem załamany na jakimś krześle, a po chwili usłyszałem,
że samolot do Los Angeles właśnie odleciał, a razem z nim moja kochana Maggi.
Steven
- Sadie wstawaj! – zacząłem gadać do swojej towarzyszki.
- Steven nie ma jeszcze ósmej daj się człowiekowi wyspać…
- Ale ja ci muszę koniecznie coś pokazać! – nie czekałem na
jej odpowiedź tylko wziąłem na ręce i wybiegłem z nią z pokoju.
- Co ty robisz! Ja nawet nie jestem ubrana!
- Zaraz zobaczysz, a ubrana to jesteś. – pobiegłem z nią na
plaże i szybko uklęknąłem,a fala o mało
co mnie nie zalała – Sadie kocham cię zostaniesz moją żoną? Wiem, że nie znamy
się długo, ale zakochałem się w tobie…- nagle Sadie mi przerwała.
- Już głupku nic nie gadaj i oczywiście, że się zgadzam! –
założyłem mojej wybrance pierścionek na rękę, a ona rzuciła się na mnie i razem
wpadliśmy do wody.
Axl
- Czego kurwa, ludziom spać nie dajecie po nocy wakacje są !
- Sorki Rose, ale zatrzasnęły nam się drzwi więc
pomyśleliśmy, że wpadniemy do was.
- No dobra właźcie, ale czemu jesteście cali przemoczeni i na
dodatek w piasku ?
- Bo wpadliśmy do wody, nie czepiaj się Axl szczegółów. A tak
poza tym to mam wam coś do zakomunikowania.
- No co ?
- Axl, Erin zostaniecie świadkami na naszym ślubie ?
- Że co ?!
- No to co słyszałeś właśnie oświadczyłem się Sadie! –
powiedział dumnie Steven.
-Oczywiście,że zostaniemy prawda kochanie ? – zapytała się
Erin.
- Zostaniemy! Nie no gratuluje ci! Ale mnie zaskoczyłeś!
- To ja mam pomysł chodźmy to opić! – wrzasnął Adler.
- Zgadzam się, ale zawołajmy resztę.
Koniec tak mi się wydaje xd
Smutno mi :c ale w sumie teraz będzie to nowe! ^^
OdpowiedzUsuńWkurwia mnie Maggi... dobrze, że zniknęła z ich życia... a Slash da radę twardy chłopak jest :P
Scena na lotnisku skojarzyła mi się z Kevinem nie wiem czemu, bo chodziło o coś zupełnie innego, no ale... :P
Ale oświadczyny Stevena to coś pięknego <3
Cooooo..............jak to, a ja tak kocham tą parę :c
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze oni jeszcze będą razem :c
Szkoda, że kończysz to opowiadanie i czekam na ten epilog :)
http://duff-give-me-a-whisper.blogspot.com/2012/11/rozdzia-5.html
OdpowiedzUsuńNowy rozdział :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPłaczę ;_; czemu ? Bo Maggi odleciała, a Slash nie zdążył kupić biletu.
OdpowiedzUsuńAle tez się cieszę bo Adler'ek żonkę będzie miał.
Dziewczyno w psychiatryku przez ciebie wyląduję ! ;D
W takie różne stany mnie wprowadzasz tym swoim zajebistym opowiadaniem ;)