sobota, 1 grudnia 2012

Epilog



 To jest ten epilog. Przepraszam, że taki krótki, ale nie miałam pomysłu. Jeszcze raz dziękuję tym którzy czytali to opowiadanie <3

Epilog
 24.06.1990 rok 
Los Angeles

Axl


Wybiła dwunasta, czarna limuzyna podjechała pod kościół. W jej środku siedziało czwórka mężczyzn w garniturach. Wysiedli z samochodu, otworzyli tylne drzwi i wynieśli ją, moją kochaną Erin w drewnianej trumnie. Nic już do mnie nie docierało, każdy coś do mnie mówił, coś ode mnie chciał, a ja chciałem tylko iść do domu i zastać w nim Erin razem z Paris. Uśmiechniętą Erin, która próbowała na siłę nakarmić naszą córeczkę jakimiś warzywami czy owocami. Taką ją zapamiętałem i taką kochałem i nadal kocham i nigdy nie przestane.        
Nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało, jeszcze cztery dni temu marudziła, że nie zrobiłem zakupów na sobotę, a dzisiaj jest piątek, a zakupów nadal nie ma i jej też.
Była dla mnie całym światem, pamiętam jak ją poznałem, a Slash się ze mnie śmiał, że na taką laskę to sobie mogę popatrzeć i to tylko z daleka, a jednak się udało została moją żoną i matką mojego dziecka. Czy była spełnioną kobietą, czy osiągnęła w życiu co chciała i czy spełniła swoje marzenia ? Już nigdy nie zobaczę jak się śmieje i uśmiecha jak się na mnie wydziera i złości. Już nigdy jej nie przytulę, nie poczuje smaku jej delikatnych ust.Już nigdy jej nie powiem „ Kochanie obiecuje, że dzisiaj ze Slashem nie wypije dużo” , a ona na to odpowiadała ciężkim westchnięciem i delikatnym uśmiechem który mówił „ Mam nadzieje Rose, mam taką nadzieje”. Patrzę się teraz w jeden punkt ktoś macha mi ręką przed twarzą, włączam się do świata i spojrzałam na Amy, która zaczęła coś do mnie krzyczeć.
- Axl ! Axl ! Już pora choć. –wstałem niechętnie, wziąłem Paris na ręce i weszliśmy do kościoła. Nagle wszystkie spojrzenia tych ludzi utkwiły na mnie i mojej małej bezbronnej kruszynce. Usiadłem w ławce koło, załamanego Slasha który nie doszedł do siebie po stracie Maggi.Posadziłem sobie Paris na kolanach, a on od razu zaczęła się bawić włosami Hudsona.
- Zebraliśmy się tutaj, aby pożegnać Erin Rose wspaniałą przyjaciółkę, żonę, a także matkę! – nie mogłem już dłużej tego słuchać on zaczął dopiero mówić, a ja już wysiadałem to wszystko tak bolało to kurwa tak boli, że dłużej już nie wytrzymam. Wziąłem mała z powrotem na ręce i szybkim krokiem wyszłem z kościoła, skupiając na sobie spojrzenia wszystkich.
 Otworzyłem drzwi i zrobiło mi się słabo, o mało co nie upuściłem Paris, która nawet nie zdawała sobie sprawy co się dzieje, że już nie gdy nie zobaczy swojej matki. Poszedłem w strone starego parku który znajdował się za kościołem i prowadziłem córkę za rączkę. Ona była taka bystra, tak szybko się uczyła jak jej mama. Usiadłem na ławce i popatrzyłem się na dziecko, które zrobiło smutną minkę i ledwo co wydukało.
- Ta-to… przy-tu – i tak  zrobiłem, spojrzałem w jej oczy które miała po Erin, to wszystko tak boli, wszystko w domu mi ją przypomina, nadal czuje jej zapach,  jej ciepło.
Pamiętam doskonale jak zadzwoniła do mnie Amy i powiedziała, że Erin zabrała karetka bo zaczęła rodzić. Wybiegłem jak głupi ze studia krzycząc tylko chłopakom, że Erin rodzi, a do nich jak to dotarło to pobiegli za mną. Nie mogłem złapać wtedy taksówki, mało co nie wpadłem pod samochód, ale dodarłem. Jak weszłem do sali zobaczyłem moją żonę zmęczoną, ale z uśmiechem na twarzy i z miłością w oczach. Trzymała Paris na rękach, pamiętam że powiedział wtedy do mnie „ Że jest nas teraz trójka i do końca życia już będziemy razem, że będziemy patrzeć jak nasze dzieci rosną z każdym dniem”. Jest to jedno z najlepszych wspomnień jakie posiadam zaraz po oświadczynach. 
Nie mogę sobie wybaczyć, że tyle czasu spędzałem w studiu, a jak już byłem w domu to zajmowałam się Paris.Nie widziałem jak Erin się wyniszczysz, jak robi się słaba, uśmiech już nie gościł  na jej twarzy za często.
Najgorsze wspomnienie z całego mojego życia to środa, kiedy dowiedziałem się że nie żyje. Przyjechała z Paris do studia kazała mi się ją zająć bo powiedziała, że wzywają ją pilnie do pracy na początku nie chciałem się godzić żeby Paris została w studiu bo ma trzy latka i wszystkim się interesuje jeszcze by sobie dziecina jakąś krzywdę zrobiła. Chciałem zakończyć nagrywanie na dziś i zawieść ja do pracy, ale ona była uparta zaczęła na mnie krzyczeć i powiedziała, że nie nadaję się do niczego, żebym zrobił w końcu coś pożytecznego i zajął się dzieckiem,a jej dał kluczyki od auta i tak się stało. Zachowywała się strasznie dziwnie była pod denerwowana, ręce jej się trzęsły, ale jak zawszy musiała postawić na swoim i pojechać sama. Godzinę później zadzwonił telefon z policji powiedzieli, że Erin miała wypadek i jest w szpitalu. Wziąłem Paris, a Slash jak najszybciej zawiózł nas na miejsce, jednak było za późno lekarz poprosił mnie do gabinetu i powiedział, że Erin zasłabła prowadząc auto i spowodowała wypadek, a przyczyną zasłabnięcia było wzięcie dużej ilości leków antydepresyjnych. Miała depresje,a ja nic o tym nie wiedziałam. Lekarz powiedział że robili wszystko co się dało, ale Erin umarła w drodze do szpitala.
Teraz siedzę w tym pieprzonym parku i myślę o tym wszystkim, że zginęła prze zemnie gdybym był częściej w domu bardziej się nią zajmował, jak bym nie dał jej kluczyków to tego zjebanego auta to by teraz żyła,siedziałby z mała w ogródku i czekała na mnie. Później byśmy poszli razem na spacer odwiedzić Sadie i Stevena w ich nowym mieszkaniu jak to mieliśmy zaplanowane. Wypiłbym za dużo Erin by się wnerwiła i powiedziała że wychodzimy, a ja bym ją przepraszał przez całą drogę powrotną, a ona by mi wybaczyła. Ale tak się nie stanie, już nigdy. Przynajmniej mam dla kogo żyć bo w pewnym momencie myślałem o samobójstwie, ale mam Paris, Amy i zespół nie mógł bym ich tak zostawić tak jak zrobiła to Erin. Kocham ją i tak już pozostanie.

8 komentarzy:

  1. ;c
    Ledwo mogłam przeczytać, bo nic nie widziałam przez łzy ;( kurwa no, ja naprawdę ryczę!

    To takie cholernie smutne :c
    Axl taki załamany... Ale ma Paris i to dla niej powinien teraz żyć i przelać całą miłość <3

    I niech się Axl nie obwinia, bo to nie przez niego...

    Genialne, ale szkoda, że takie smutne :c

    <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku :c
    Ja też płakałam :c
    Niech nie zostawia malutkiej Paris :ccccccccccc

    Nie pisz więcej tak smutnie :cccccccc
    Kocham cie i wal nastepne a tymczasem u mnie nowy ! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic nie widze bo rycze jak wol
    jezusie jakie to smutne.
    Mialam.nadzieje ze Maggie i Slash jeszcze sie zejda ale sie pomylilam.
    Biedny Axl stracil Erina le dobrze ze ma Paris bo teraz dla niej musi zyc.
    Mam.nadzieje ze bedziesz pisac cos nowego bo szkoda by bylo marnowac taki talent do pisania

    OdpowiedzUsuń
  4. Musisz zacząć pisać następne opowiadanie. Po prostu musisz!
    A tym czasem zapraszam do mnie na nowy rozdział:
    http://life-in-the-paradise-city.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. http://duff-give-me-a-whisper.blogspot.com/2012/12/rozdzia-6.html
    Nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde, płakałam przy tym(na szczęście widzę, że nie tylko ja)to takie.. takie wzruszające ;c

    OdpowiedzUsuń
  7. Płaczę, nie ja ryczę ! Czemu tak to się skończyło ? ;C Śmierć Erin, Slash stracił Maggi i Axl sam wychować dziecko musi.
    A myślałam że wszystko skończy się tak happy. A tu na odwrót. Aaa i dodam że rozdział jak zawsze na najwyższym poziomie.
    ________________
    Dobrze że inni też płakali, bo na idiotke bym wyszła ( tak , tak do wszystich tego typu scen podchodzę emocjonalnie )

    OdpowiedzUsuń