sobota, 10 stycznia 2015

~Rozdział 2~

 
   Od pewnego czasu każdy dzień wyglądał dla niego tak samo, nic nowego się nie działo, cały czas panował ten sam schemat. Kiedyś to granie koncertów dawało mu satysfakcje, spełnienie i siłę do życia, było to dla niego najważniejsze, skupiał na tym całą swoją uwagę i wkładał w to ogromny wysiłek. Jednak teraz gdy, to wszystko zatrzymało się w miejscu w jego życie wkradał się nuda. Jak sobie z tym radził? Jeżeli radzeniem można nazwać ciągle picie i branie narkotyków. Często też budził się nad ranem w zupełnie nie znanym mu miejscu u boku również nie znanej mu kobiety. Tym razem było tak samo. Wstał szybko i wyszedł z jej domu na słoneczne ulice Los Angeles. Pierwsze co zrobił to wyjął z kieszeni kurtki okulary i założył je na nos, rozglądając się dookoła.  Po chwili już wiedział, gdzie się znajduje i mógł obrać drogę do domu. Jednak podążał do niego dość powoli i niechętnie, obawiając się, że spotka w nim Angie. Często zastanawiał się po co mu ona, jest jego dziewczyną, ale czasem tylko mu przeszkadza, ma do niego ciągłe pretensje o alkohol, narkotyki i inne kobiety. Przecież mógłby ją zostawić i  być sam i nie wysłuchiwałby wtedy jej ciągłych pretensji. Jednak w głębi serca obawiał się samotności, wydawało mu się, że już dawno przestał ją kochać, nie potrafił określić jakimi uczuciami darzy tą drobną brunetkę.  Nie chciał jej krzywdzić, ale robił to codziennie. Liczne obietnice o rzuceniu narkotyków były na nic. Nie wyobrażał sobie dnia bez heroiny to ona była teraz jego jedyną ukochaną przyjaciółką poza nią nie liczyło się już nic. Z nią nie mógł się nudzić, zapewniała mu niesamowite doznania. Nie liczyło się to, że następnego dnia może się już nie obudzić, a jego życie dobiegnie końca. Kiedy Angie mówiła mu, że jest uzależniony i potrzebuje pomocy on zawsze stanowczo odpowiadał, że nie, uważał, że panuje nad tym wszystkim a w towarzystwie jakim się otacza branie narkotyków jest rzeczą naturalną.
 
Angie siedziała przy stole w kuchni nerwowo stukając palcami o szklankę pełną wody,  jak zawsze czekała na niego, nie spała całą noc, martwiła się kiedy nie wracał do domu. Wyobrażała sobie zawsze najgorsze scenariusze, że policja stanie przed jej drzwiami i powie, że nie żyje czy zadzwonią z pogotowia, że przedawkował. Na szczęście jeszcze nigdy się to nie zdarzyło i wracał do domu cały i zdrowy. Dziewczyna bardzo chciała mu pomóc uporać się z uzależnieniem jednak nie było to takie proste, pomimo jego licznych obietnic dotyczących zerwania z nałogiem nigdy się z nich nie wywiązywał. Bardzo ją to bolało, ale nigdy mu tego nie pokazywała, umiała doskonale ukryć przed nim swoje słabości i uczucia, pomocna jej w tym była praca jaką wykonywała, a mianowicie była aktorką, dlatego przychodziło jej to tak łatwo. Jednak nie chciała, żeby jej życie zamieniło się w jej prace, nie chciała cały czas przed nim grac kogoś innego kim nigdy nie była, a mianowicie, silnej kobiety. Nie raz były już takie sytuacje kiedy łzy mocno napływały jej do oczu, kiedy nie mogła już wytrzymać i miała ochotę rozpłakać się jak małe dziecko, wybaczyć mu wszystko i  mocno go przytulić, ale czy to by coś dało? Poczułby tylko, że może robić to co zechce bo ona zawsze mu przebaczy. Jednak czy jej gra była dobrym rozwiązaniem? Nigdy nie byli idealną parą, dość często wybuchały w ich związku nie potrzebne kłótnie, ale z dnia na dzień było coraz gorzej. Angie czuła, że oddalają się od siebie, że on nie darzy już jej takimi uczuciami jak na początku ich związku. Czasem nawet miała wrażenie, że już mu się znudziła, że nie jest dla niego atrakcyjna w końcu tyle pięknych dziewczyn go otaczała, a przy nich ona była tylko zwyczajną kobietą, nie widziała w sobie niczego szczególnego godnego jego uwagi.
 
Jednak po kilku niespokojnych godzinach usłyszała upragniony dźwięk otwierających się drzwi i  w tym momencie wszystkie jej czarne myśli na temat tego co mogło się z nim stać natychmiast zniknęły, a na twarzy pojawił się nawet lekki uśmiech.
-Cześć - usłyszała jego głos i podniosła lekko głowę do góry by na niego spojrzeć.
-Gdzie byłeś całą noc, martwiłam się.
- Nie ważne, przecież już jestem - odpowiedział, podchodząc niepewnie do niej i próbując objąć.
- Ale tak nie może być, że nie wracasz na noc do domu i nie wiem gdzie jesteś, przecież o tym rozmawialiśmy, obiecałeś mi coś - powiedziała po cichu, również go obejmując.
-Wiem przepraszam to się więcej nie powtórzy- odpowiedział po chwili ciszy, wypuszczając Angie z uścisku by móc spojrzeć jej w oczy.
-Nie obiecuj mi czegoś czego nie będziesz w stanie dotrzymać.
-Ale będę się starać- powiedział już lekko poddenerwowany tym tematem.
-Nie wierzę ci już tyle razy zawiodłeś moje zaufanie tym razem będzie tak samo jestem tego pewna, zastanów się nad tym jeśli ci jeszcze w ogóle na mnie zależy, albo ja albo dragi wybór należy do ciebie- dopowiedziała  po chwili, cały czas patrząc mu w oczy. Widziała, że na jego twarzy malował się niepokój i lekkie zmieszanie, chciał coś powiedzieć jednak z tego zrezygnował - masz tydzień na zastanowienie się i ani dnia dłużej - dodała po czym wyszła z domu zostawiając go samego, jednak nie było to dobre rozwiązanie.

Systematyczność to nie jest jednak moja mocna strona... rozdział znowu dodaje z kilku miesięcznym opóźnieniem... Jest też dość krótki, ale napisałam w nim wszystko to co chciałam...nie lubię pisać długich rozdziałów bo zabraknie mi jeszcze pomysłów na następne jak w jednym będzie się działo za dużo.. W sumie w tym nie dzieje się nic specjalnie ciekawego, ale przedstawiam Wam kawałek historii innego członka zespołu pewnie domyślicie się o kogo chodzi, nie chciałam znowu skupić się tylko na postaci Axla, dlatego w tym rozdziale nawet się nie pojawia. Mam nadzieję, że Wam się spodobał zapraszam do komentowania:3