piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 8



 Przepraszam, że wyszło tak krótko nawet bardzo krótko, ale pasowało mi zakończyć w takim momencie xd Życzę miłego czytania ;D

Rozdział 8
02/03.08.1987 rok
Los Angeles/ Hawaje


Axl
 
- No gdzie oni są ile można na nich czekać !
- Axl uspokój się zaraz przyjdą.
- Erin no jak ja mam być spokojny jak jest już po dziewiątej i powinniśmy już dawno siedzieć na lotnisku.
- Axl no nie spinaj dupy, Duff zaraz z nią przyjdzie. – powiedział Slash.
- O nawet już biegną ! – wrzasnął Steven.
- Duff kurwa ty cwelu jebany ile mamy na ciebie czeka !
- Dobra koniec tej dyskusji wsiadajcie do taksówki! – powiedziała Amy.
- Dobry wieczór, gdzie zawieść szanowne towarzystwo? – zapytał się kierowca.
- Proszę na lotnisko i to jak najszybciej!
- Axl miałeś być spokojny.
- No dobra już się ogarniam, ale jak nie zdążymy to cie Duff zabije!
- Rose!
- Dobra! – wlekliśmy się tą taksówka jak nie wiem już sam czym jak się spoźnimy na moje wymarzone, zajebiste, wyczekiwane wakacje to pozabijam wszystkich.

30 minut później 

- To ile się należy?
- Pięćdziesiąt pan da i będzie dobrze.
- Duff!
- Czego Rudzielcu?!
- Płacisz!
- No czemu ja?
- Bo się kurwa spóźniłeś!
- Robisz problem o parę minut!
- Nie pierdol tylko płać!
- Nie ma kasy!
- No jak kurwa nie masz!
- No kurwa normalnie! – jebnę zaraz go w ten pusty łeb.
- Z wami to nawet wstyd na lotnisko przyjechać ! Masz pan. – do naszej kłótni wtrącił się Izzy i zapłacił kierowcy. Jaki on dobry, czasami to nawet specjalnie robimy taką klótnie ja nie chce się nam czegoś robić bo Izzy tego nie wytrzyma i zrobi to za nas. Jesteśmy tacy sprytni.

10 minut później

- Kto ostatni w samolocie ten pijany  Slash ! – wrzeszczał na całe lotnisko Steven.
- Ale czemu ja ?
- Bo jak za dużo pijesz to nie wiesz co się z tobą dzieje ! – śmiał się Adler.
- I kto to mówi !
- Teraz następni się kłócą. – marudził Izzy.
- Ej Steven , ale jak ja będę ostatni w samolocie to będę pijany ?
- Właśnie nie pomyślałem o tym, chyba będziesz musiał się nachlać.
- Widzisz i nie grzmisz ! – załamała się Amy.
- A miała być burza? – wtrącił się perkusista, a wszyscy wybuchli niepohamowanym śmiechem – Ale ja się pytam na serio czy miała być, bo się boje  ?

9 minut później

            Wszyscy siedzimy już w samolocie, dziewczyny chciały usiąść oddzielnie więc ja siedze ze Slashem i Stevenem, przed nami siedzi Duff, Izzy i Amy, a reszta to nawet nie wiem.
- Proszę zapiać pasy za chwile startujemy !
- Chłopaki ja się zaczynam powoli bać. – marudził Adler.
- Weź nie pierdol naoglądałeś się tych wszystkich filmów i masz teraz efekty !
- Ale jak się rozbijemy, a jak zabraknie alkoholu ? Czy jest tu na sali lekarz ! – wydzierał się perkusista.
- Zamknij się cwelu po co ci lekarz ?!
- A nie wiem chciałem, żeby wyszło tak dramatycznie.
-  Pojeb. – powiedział sobie pod nosem Slash.
- Myślisz, że tego nie słyszałem, te twoje cud włosy nie tamują dźwięków !
- Przepraszam – Saul podniósł ręke jak w szkole – Czy można się jeszcze przesiaść ? – zapytał się stewardessy.
- Przykro mi, ale nie – odpowiedziała mu dziewczyny.
- Czemu chcesz się przesiadać masz mnie już dosyć, a ja cię miałem za przyjaciela na dobre i na złe,a ty chcesz mnie opuścić i zostawić z tym tu niezrównoważonym psychicznie Rudzielcem !
- Kurwa wypraszam sobie tego niezrównoważonego psychicznie !
- Wypraszać to ty sobie możesz, ale dziwkę z pokój,a nie mnie !
- Zamkniesz się wreście Steven bo nie mogę cie już słuchać ! – wrzasnęła moja siostra, ma po mnie głos.
- Ale ja tylko chciałem…. No dobra już będę cicho.
- Mam taką kurwa nadzieje !
- Nadzieje matką głupich ! – wyszczerzył się Adler.
- Miałeś być cicho ! – krzyknął Izzy.
- Jejku jaki nalot na moją osobę, już się zamykam.
            Samolot po pięciu minutach wystartował, nie rozbiliśmy się jak na razie, a Steven siedział cicho. Włosy Slasha wchodziły mi do buzi, bo nie ma to jak użyć mnie jako poduszki.
2 godziny później.
- Życzymy miłych wakacji ! – powiedział pilot na zakończenie lotu, a wszyscy zaczęli wychodzić z samolotu . Każdy był taki trochę nieogarnięty i nieprzytomny wiec udaliśmy się do taksówki przysłanej z hotelu.
            Po dwudziestu minutach dojechaliśmy na miejsce. Hotel był przy samej plaży , ale jakoś nie skupiałem się na jego wyglądzie bo jedyne co chciałem to iść spać !

Maggi

- To wy macie pokój 234, tu są klucze. – powiedziała recepcjonistka.
- Dziękujemy – odpowiedzieli jej wszyscy chórem i skierowaliśmy się do windy.
            Miałam w samolocie dużo czasu na przemyślenia czy mam powiedzieć Slashowi, że go oszukałam. W końcu obiecałam Axlowi, że mu powiem, ale po wakacjach. Jednak nie wytrzymam już dłużej go okłamując, powiem mu prawde i znikne z jego życia. Zdałam sobie sprawę, że go chyba nie kocham nie czuje do niego tego samego co na początku. Może to się wydaje dziwne, ale tak jest prawda.
            Wszyscy rozeszli się do pokojów, więc i my zrobiliśmy tak  samo. Slash od razu rzucił się do barku znalazł to co chciał i położył się na łóżku. Dobra teraz, albo nigdy.
- Musimy pogadać.
- Co jesteś w ciąży ?
- Oszalałeś nie ! Chodzi o coś innego.
-To mów.
- Slash bo to nie jest takie proste, ale ja już nie czuje do ciebie tego co na początku, oddaliliśmy się od siebie…
- Co ty wygadujesz ?!
- Nie przerywaj mi ! Pamiętasz jak mnie szukałeś ?
- No kurwa pamiętam, ale co to ma do tego ?!
- Bo ja nie spotkałam się z żadną koleżankom tylko z Carterem.
- Z kim kurwa ?!
- Poznałam go w barze niedawno i on mnie zaprosił, a ja się zgodziłam, ale do niczego pomiędzy nami nie doszło !
- Okłamałaś mnie! I mam ci teraz uwierzyć! Chyba śnisz! Myślałem,że jesteś inna, że nie jesteś dziwką jak te wszystkie puste laski, a ty proszę wywijasz mi taki numer! Szukałem cię wtedy całą noc, a ty zabawiałaś się z jakimś  pojebem!?
- Ja cię przepraszam – łzy zaczęły mi powoli lecieć po policzkach i jak na niego spojrzałam to gdzieś w głębi serca nadal go kochałam, ale nie mogę być z kimś kogo tak perfidnie oszukałam, nienawidze siebie za to. Slash wstał i podszedł do mnie, spojrzał się na nie spod tych swoich loków i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.

7 komentarzy:

  1. Omnomnomnomnom <3 haha :D
    Krótkie to prawda, ale jest super!
    Izzy jak zawsze ratuje dupy :P
    Hahahaha Biedny Steven wymyśla historie o rozbiciu, się bidulek boi ^^
    Maggi jest dziiiwnaaaa... Czego ona w ogóle chce? A no tak, ustabilizowanego życia :]

    Jeny, ale nieogarnięty komentarz mi wyszedł :O prawie jak ten Twój :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. http://duff-give-me-a-whisper.blogspot.com/2012/11/rozdzia-4-cz-1.html

    nowy rozdział u mnie !

    OdpowiedzUsuń
  3. No za krótkie.. :(
    Ale ok..:D
    Izzy jak zawsze wszystkich ratuje haha
    Bulwers Slasha..:O

    OdpowiedzUsuń
  4. nowy roazdział u mnie
    http://duff-give-me-a-whisper.blogspot.com/2012/11/rozdzia-4-cz2.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy ! :)
    http://isjustalittlepatience.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam do mnie na nową notkę!
    http://life-in-the-paradise-city.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj biedny Stevenek wszyscy przeciwko niemu hahaha ;D
    A co do Maggi i Slash'a to szkoda że to się tak wszystko potoczyło ;___;

    OdpowiedzUsuń