niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 1



 Rozdział 1 

Slash
- Czemu tak nagle wyszła? Nawet nie zjadła do końca tortu. – zasmucił się Adler.

- Powiedziałam jej o tym zespole i się chyba wkurwiła.

- Czasem jej nie rozumiem.

- Wiesz jaka ona jest uczciwa ma te wszystkie cechy jakich my nie mamy. – wymamrotałem zapalając fajkę.

- Nie wiem jak ona z nami wytrzymuje. – zaśmiał się Steven, a po chwili i ja do niego dołączyłem.


Rainbow – kilka godzin później 

- Miałeś racje ten rudy ma zajebisty wokal. – krzyknąłem do kolegi.

- Bo ja zawsze mam racje , a ten gitarzysta też jest niezły! – nie zdążyłem mu odpowiedzieć bo w drzwiach zauważyłem zagubioną Carle ( nie lubiła takich miejsc) pomachałem dziewczynie, żeby wiedziała gdzie siedzimy i szybkim krokiem podeszła do nas.

- Hej! No jestem więc po co mnie tu ściągnęliście?- zapytała się dziewczyna, spoglądając na scenę gdzie grał zespół.

- Właśnie po to – Steven wykazał na rudego i tego gościa w czapce, a Carla tylko się na nas głupio popatrzyła.

- Wiecie co o tym sądzę.

- Oj no ale Carl to może być nasza wielka szansa pomożesz nam, prosimy!

- Dobra, co mam zrobić.- odparła obojętnie, a jej mina nadal wskazywała na niezadowolenie.

- Ściągnij ich do stolika. – powiedział Steven.

- No chyba się chłopczyku w głowę uderzyłeś! Nie będę robić za jakąś dziwkę!

- Ale nikt ci nie mówił że masz  z nimi spać tylko ich tu ściągnąć. – powiedziałem spokojnie, ale do Carli nic już nie docierało. Wstała i skierowała się do wyjścia wpadając na jakiegoś wysokiego blondyna, a Adler pobiegł za nią. Zająłem  się opróżnianiem butelki, kiedy usłyszałem czyjś głos który pytał się czy może się przysiąść na co kiwnąłem twierdząco głową.

- Jestem Axl,a to Izzy – powiedział znajomy głosy.

- Slash.- odpowiedziałem obojętnie i podniosłem głowę żeby spojrzeć na moich towarzyszy i zobaczyłem tych dwóch gości ze sceny. – Dobry koncert.

- Dzięki jeden z ostatnich – odpowiedział obojętnie Izzy, a Axl zaczął pic Danielsa.

- Czemu podobno dopiero założyliście zespół? – zadałem to pytanie chłopakom, a w głębi duszy się ucieszyłem, że nie będziemy musieli rozwalać czyjegoś zespołu.

- No założyliśmy, ale kurwa wszystko się zjebało zagraliśmy dzisiaj bo potrzebowaliśmy kasy i nic więcej.

- A ty jesteś w jakimś zespole? – zapytał się Rudy.

- Zbieramy ekipę z kolegom ja gram na gitarze, a on na perkusji.

- Izzy patrz jakaś laska idzie, zawsze ci się takie podobały- Axl szturchnął tego drugiego i wskazał na wchodzącą Carle ze Stevenem.

- Zajebista kurwa, ale z jakimś gościem. – Axl tylko wzruszył ramionami, a dziewczyna i Adler dosiedli się do stolika.

- Steven jestem – wyszczerzył się mój kolega.

- Izzy i Axl. – powiedzieli obaj – A twoja towarzyszka?- widziałem jak chłopacy patrzyli się na Carle co mnie wkurwiło bo ona nie jest jakąś dziwką.

- Carla. – uśmiechnęła się dziewczyna, co mnie zdziwiło bo myślałem że zrobi jakąś awanturę jak to ma w zwyczaju.

- To co pijemy – stwierdził Steven a wszyscy się zgodzili pomijając Carle.


Tydzień później


-No pośpiesz się Carl ile będziemy stać pod tymi drzwiami! – wydzierał się Slash.

- Zaraz idę! – wyjęłam klucze i otworzyłam skrzynkę z numerem 54  i zobaczyłam list z Polski i kilka rachunków. Nie posiadam torebki więc trzymałam je w ręce,a otwierając  drzwi podałam je Axlowi.

 - Rachunki, rachunki, list prywatny o to ciekawe! – chłopak rozdarł kopertę i zaczął dukać to co tam było napisane – Że kurwa po jakiemu to? – weszliśmy do domu, a Adler wyrwał list z rąk Axla.

- Polski!

- Tak Stevenku polski, ależ ty mądry – teraz to ja wyrwałam im list bojąc się że coś z tego przeczytają nawet jeśli nic nie zrozumieją.

- Polski? – zapytał się Izzy.

- Ja mam jakąś rodzinę stamtąd podobno może jesteś moja zaginioną siostrą?! – nabijał się Axl (nie wiem co brał) i zaczął mnie przytulać.

- Rose ogarnij się! – odepchnęłam chłopka cały czas się śmiejąc.

- No to tylko takie żarty, ale sztywniaki z was. – wszyscy usiedliśmy w salonie, a ja zaczęłam czytać list.


Witaj kochana!

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin itp….

Piszemy do Ciebie chcąc zakomunikować, że dostałyśmy wizę!! Nawet nie wiesz jak trudno było ją zdobyć ale nie ważne… To oznacza, że wprowadzamy się do Los Angeles do Ciebie kochana ( oczywiście Klaudia mówi, że znajdziemy później jakieś lokum) Powinnyśmy stać u Ciebie pod drzwiami 28 czerwca mamy nadziej że nie zmieniłaś miejsca zamieszkania…. I mamy złą wiadomość Łukasz ciągle się o Ciebie wypytuje i chciał jechać z nami ale nie dostał wizy… Więc mamy Ci przekazać jakiś list od niego jak dojedziemy…Trzymaj się kochana już niedługo się zobaczymy

 Klaudia i Ania

P.S. Mamy ochotę porządnie się najebać…



                Po przeczytaniu tego listu miałam automatyczny zaciesz na twarzy ja Adler poleciałam do kuchni zęby zobaczyć który dzisiaj jest i kurwa 28 czerwca zobaczę je dzisiaj! Zaczęłam skakać jak nienormalna, ale nie widziałam ich od dwóch lat pisałyśmy tylko ze sobą. Calusieńkie dwa lata byłam bez nich miałam tylko Slasha i Stevena a wiadomo że z nimi o wszystkim nie pogadam,

- Co się tak cieszysz? – zapytał się Slash.

- Przyjeżdżają dzisiaj! – krzyknęłam i rzuciłam się Hudsonowi na szyje, a nasze twarze niebezpiecznie się do siebie zbliżyły, patrzyliśmy sobie w oczy, a on delikatni musnął moje usta, a ja po chwili gwałtownie się odsunęłam i wyszłam z domu.

                Łzy napłynęły mi do oczu, właśnie najbardziej się tego obawiałam, z naszej przyjaźni wyjdzie coś więcej czego ja nie chce. Już raz zakochałam się w przyjacielu i nic dobrego z tego nie wyszło, zostałam zraniona i odrzucona. Czułam się okropnie znałam go prawie całe życie, a on tak się zachował. Wpadłam w depresje co skończyło się próbą samobójczą i wylądowałam w szpitalu. Chciałam zapomnieć dlatego wyprowadziłam się do cioci do Los Angeles. Nie chce żeby tak samo było ze Slashem nie zaufam mu…Kocham go jak brata, a nie jak osobę z którą mogę być…

- Slash co to było? – zapytał się Steven.

- Ja sam nie wiem jakoś tak wyszło, idę za nią! – Hudson wybiegł z domu i trzasnął drzwiami, a za nim Adler.

- To zostaliśmy sami! – wrzasnął Axl rozsiadając się na kanapie.

- Zachowujesz się jak dziecko…

- O co ci znowu chodzi?

- Dobra nie ważne. – włączyłem telewizje i zacząłem oglądać z Axlem jakiś głupi program dla zabicia czasu, ale Rudzielec jak zawsze nie mógł wysiedzieć spokojnie pięciu minut.

- Jak myślisz Slash ją kocha?

- Kogo?

- No Carle idioto.

- Nie wiem. – odpowiedziałem obojętnie bo jakoś nigdy takie sprawy mnie nie interesowały.

- Mi się wydaje, że ją kocha, a Steven to po co za nimi poszedł?

- Nie wiem.

- Czy ty cokolwiek wiesz!

- Nie wiem.

- Ja pierdole z tobą się nie da rozmawiać normalnie.

- Wiem. – zacząłem się śmiać z Axla i wróciłem do oglądania telewizji.

 


- To chyba tutaj.

- Mam kurwa taką nadzieje bo nie chce znowu spotkać tego blondyna. – powiedziała Klaudia kierując się do klatki niewysokiego budynku.

- Przestań nie był zły – zaśmiałam się.

- On był najebany. Ona ma numer 54?

- Tak mi napisała, dzwoń. – Klaudia nacisnęła na dzwonek.




- Izzy otwórz!

- Oglądam,

- Mam to w dupie, że ty oglądasz ktoś dzwoni!

- A ja mam w dupie, że ktoś dzwoni.

- Dobra sam pójdę! – wstałem z kanapy i skierowałem się do drzwi, które otworzyłem i zobaczyłem dwie dziewczyny z walizkami.

- To my chyba pomyliłyśmy coś – szepnęła blondynka do tej drugiej.

- Jak wy do Carli to zapraszam bo jej obecnie nie ma.

- No tak do niej. – podeszłem do dziewczyn i wziąłem od nich te walizki żebym nie wyszedł na jakiegoś chuja, że sama mają się z tym targać. Weszliśmy wszyscy do pokoju gdzie siedział Izzy odwrócony do nas tyłem.

- I kto to był? – zapytał nie zauważając naszych dwóch towarzyszek.

- Sam zobacz. – Izzy odwrócił się i zaniemówił.- To ja jestem Axl,a tamten pojeb to Izzy.
- Ja jestem Klaudia,a to Ania. Co wy tu tak właściwie robicie?

- Czekamy na resztę powinni zaraz wrócić. A wy z tymi walizkami to co ?

- Przyjechałyśmy z Polski.

- A to od was był ten list co Carla dzisiaj czytała.

- No tak pewnie od nas. – zaśmiały się dziewczyny, a ja pierwszy raz nie wiedziałem co mam powiedzieć więc zapadła niezręczna cisza. Izzy jakoś też zaniemówił chociaż on nigdy nie mówił za dużo, a dziewczyny zaczęły sobie coś szeptać, a ja uważnie im się przyglądałem aż w końcu to zauważyły i lekko się speszyły.

- Gracie na czymś?

- No chyba pomagałeś nam wnieść bagaże to widziałeś. – powiedziała obojętnie blondynka.

- Klaudia miałaś się ogarnąć! Tak ja gram na basie, a ona na elektrycznej.

- Widzę, że będziemy mieli mały problem. – powiedział Izzy.

- O co ci chodzi?

- Dwa takie same charaktery w jednym pomieszczeniu…

- Co on też jest agresywny? – zapytała się Ania.

- Kochana większego agresora to ja nie znam!

- Kurwa ja nie jestem agresywny!

- Ja też nie jestem agresywna co ty tu opowiadasz! – krzyknęła Klaudia.

- Tak właśnie widzimy. – powiedział Izzy z Anią.

- Nie będę tego słuchać idę kupić coś do picia. – powiedziała blondynka.

- Pójdę z tobą.

- Poradzę sobie sama.

- Ale ja nalegam.

- No dobra choć.



- Carla poczekaj! - dziewczyna w końcu stanęła, a ja do niej dobiegłem – Przepraszam, nie powinienem przecież wiem, że traktujesz mnie jak przyjaciela.

- Slash zrozum ja nie jestem gotowa, nie potrafiłabym ci zaufać, nie chce cię zranić i przy okazji siebie.. – dziewczyna się rozpłakała, a ja ją przytuliłem.

- Kochana ja wszystko rozumiem tylko już nie płacz.

- Wracajmy już do domu bo ktoś miał do mnie przyjechać.

- Dobrze tylko wejdziemy do sklepu muszę kupić fajki, ale już się uspokój. – Carla kiwnęła twierdząco głową i ruszyliśmy do najbliższego sklepu.




- Jak myślisz nie zabiją się?

- Nie wiem, po Axlu można się wszystkiego spodziewać.

- No po Klaudii też.

- Najwyżej będziemy mieć spokój.

- To jest jakieś pocieszenie. – dziewczyna zaśmiała się, a ja dołączyłem do niej.

- Właściwie to co was tu sprowadza?

- Chcemy się zabawić i przy okazji będziemy z Carlą, bo brakowało nam jej przez te dwa lata, a wy skąd ja znacie?

- Poznaliśmy się po naszym koncercie jakiś tydzień temu.

- Macie zespół?!

- Mieliśmy, rozpadł się teraz zakładamy nowy tylko brakuje nam basisty.

- A reszta składu?

- Ja jestem rytmicznym, Slash gitara prowadząca, Steven gary, a Axl wokal.

- Slash, Steven?

- Przyjdą pewnie za chwile bo poszli poszukać Carli.

- A zagrasz mi coś proszę.

- Jak ty mi też coś później zagrasz.

- Nie ma sprawy.




- Będziesz tak pierdolił jakieś głupoty przez cała drogę?

- A coś ci nie pasuje?

- Tak twoje towarzystwo w tej chwili mi nie odpowiada.

- To mogłaś ze mną nie iść jak moje towarzystwo ci nie odpowiada!

- To ty chciałeś ze mną iść!

- Bo chciałem ci towarzyszyć to chyba normalne?

- Weź się już do mnie nie odzywaj.

- Będę robił to na co mam ochotę ty mną nie rozkazujesz! – krzyknąłem do dziewczyny kiedy właśnie weszliśmy do sklepu.

- To rób sobie to co chcesz najwyżej oberwiesz.

- Pobijesz mnie? – w odpowiedzi na to pytanie dostałem ananasem – Co to kurwa było?!

- Ananas chyba widziałeś. – zaśmiała się dziewczyna,a ja rzuciłem ją jakimiś ciastkami.

- Co to było!?

- Ciastka nie widziałaś. – uśmiechnąłem się cwaniacko i po chwili wszystko w sklepie latało w powietrzu.




- Ja pierdole jaki syf w tym sklepie.

- Slash czy to nie Axl tam stoi!

- To on kurwa z jakąś laską ciekawe co zrobił choć. – złapałem dziewczynę z rękę i zacząłem ciągnąć w stronę biura ochrony sklepu.

- Ta laska to jest Klaudia!

- Kto?

- No ta moja przyjaciółka z Polski miała dzisiaj przyjechać z Anią.






- Kurwa nie będę za to płacił zapomnij!

- Axl uspokój się to moja wina to ja zaczęłam.

- Cicho bądź to nie twoja wina.

- Musicie za to zapłacić , albo dzwonie po policje.

- Jaką kurwa policje!

- Axl – szepnęła dziewczyna – spierdalamy – zrobiłem jak kazała i wybiegliśmy ze sklepu potrącając chyba Slasha i Carle.




- Axl poczekaj! – wydarłem się za Rudzielcem.

- Znacie ich! – krzyknął ochroniarz.

- Nieee. – odpowiedziałem razem z Carlą, a on rzucił się w pościg za Axlem i jego towarzyszką.

- Wyczuwam kłopoty. Lepiej wracajmy do domu.

- Też tak myślę. – odpowiedziałem dziewczynie i skierowaliśmy się do wyjścia.


To jest rozdział pierwszy nie wyszedł tak jak chciałam, ale tak jest zawsze.
Przepraszam za błędy których jest pewnie dużo, ale nie chciało mi się tego sprawdzać.

wtorek, 15 stycznia 2013

Prolog




Prolog



                Słońce przebijało się przez zasłonięte firanki padając prosto na moją twarz przez co zostałam wybudzona z bajkowego snu. Powili podniosłam swoje leniwe ciało do pozycji siedzącej spojrzałam na zegarek, który wskazywał ósmą rano czyli dla mnie był to jeszcze środek nocy więc z powrotem walnęłam się na łózko przykrywając głowę poduszką. Leżałam w ciszy nawet nie pięć minut bo po chwili usłyszałam skrzypienie drzwi i usłyszałam dreptanie małych stópek po podłodze, a mała dziewczynka wskoczyła na moje łózko, zdejmując mi z głowy poduszkę.

- Carla wstawaj, mam coś dla ciebie! – mówiła swoim słodkim dziecięcym głosikiem moja kuzynka.

- No co masz dla mnie kochana? – zapytałam się Lily odgarniając swoje nieznośne włosy.

- Laurkę z okazji twoich urodzin! – krzyknęła mała i podała mi kartkę wyjaśniając co na niej narysowała. Wzięłam sześciolatkę na ręce i poszłam z nią do kuchni w której zastałam ciocię.

- Lily mówiłam ci, że masz nie budzić Carli. – Venessa podeszła do mnie i wzięła małą sadzając ją na krześle.

- Mamusiu, ale ja chciałam jej dać laurkę.

- Cioci nic się nie stało. – usiadłam na krześle i nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki.

- No dobrze, a tobie kochana życzę wszystkiego najlepszego z okazji dziewiętnastych urodzin. – Venessa podeszła do mnie i położyła na stole niewielkie pudełeczko. Otworzyłam je i zobaczyłam pęk kluczy.

- Nic z tego nie rozumiem przecież mam już klucze do mieszkania.

- Ale te są do twojego nowego domu! – krzyknęła Lily, a ja spojrzałam na ciocię, która tylko kiwnęła twierdząco głową, a ja rzuciłam się jej na szuję dziękując, a mała Lily chciała się wepchnąć pomiędzy nas.

- Dobra koniec tego ściskania, jedzcie śniadanie. – uśmiechnęła się Venessa- O właśnie wczoraj jak wyszłaś dzwonił Saul i prosił żebyś do niego dzisiaj wpadła.

- To zaraz do niego pójdę, a mówił coś jeszcze?

- Nie.

- Dobra to ja się idę ubrać i wychodzę.

- Carla chce iść z tobą. – prosiła mnie kuzynka patrząc na mnie tymi wielkimi oczętami.

- No nie wiem to nie jest odpowiednie miejsce dla ciebie.

- Proszę cię teraz jak będziesz miała swój własny dom to nie będziesz się ze mną bawić. – zasmuciła się Lily.

- Mała nie smuć się przecież będę cie odwiedzała, a teraz szybko się ubieraj to pójdziesz ze mną do Slasha i Stevena.

- Tak! – krzyknęła Lily i szybko pobiegła do pokoju, ubierać buty.

Wypiłam do końca swój sok i także poszłam się ogarnąć. Założyłam przedarte krótkie spodenki, pierwszy lepszy t-shirt i trampki. Włosy tylko rozczesałam bo nie chciało mi się ich upinać. Zeszłam na dół, a kuzynka już za mną czekała, złapała mnie za rękę i ruszyłyśmy w stronę domu Hudsona, którego mała osobiście uwielbiała tak samo jak Stevena. Po piętnastu minutach byłyśmy na miejscu, jak zwykle weszłam bez pukania i pokierowałam się do kuchni bo był tam największy hałas.

- Hej, co wy tu wyrabiacie? – zapytałam się chłopaków, a oni jak wystraszyli się mojego głosu.

- O Carla my ten no  nic tu nie robimy – zaczął mamrotać Adler zmieniając temat – wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! – wrzasnął i chciał mnie przytulic na co się nie zgodziłam, ponieważ był cały w mące- O widzę, że przyprowadziłaś nam gościa.

- Tak Lily wręcz pchała się, żeby do was przyjść- zaśmiałam się, a moja towarzyszka podbiegła do piekarnika.

- Saul co tam pieczesz?- zapytała się mała.

-  Yyy nic kochana idź z Carlą do innego pokoju, zaraz tam przyjdziemy. – zapytał się Lily, a ona kiwnęła twierdząco głową i pobiegła do innego pokoju, ciągnąc mnie za rękę.

Usiadłam na rozwalającym się fotelu czekając na chłopaków, a moja kuzynka dorwała się do perkusji Stevena i zaczęła uderzać w bębny tak jak ją uczył Adler. Po chwili w pokoju zjawił się Slash i kazał mi zamknąć oczy. Zrobiłam to co chciał, a do pokoju wszedł Steven z czymś co lekko pachniało spalenizną.

- To możesz już patrzeć! – krzyknęli razem, a Lily zaczęła się śmiać, zrobiłam to samo widząc troszkę spalony tort z napisem „Wszystkiego najlepszego Carla z okazji twoich pieprzonych 19 urodzin”.

-  Dziękuje wam jesteście wspaniali!

- No wiemy tylko trochę nam się ten tort spiekł.

- Odkroi się, ale napis jest najlepszy kocham was! – rzuciłam się chłopakom na szyję.

- My ciebie też, ale oczywiście tak jak siostrę.

- A ja was tak jak braci! To jemy?

- Oczywiście! – Lily podbiegła do nas, ale raczej nie była zainteresowana tortem tylko chciała, żeby Steven zagrał jej coś na perkusji.

- Przyjdziesz dzisiaj do Rainbow? – zapytał się Slash opychając się kawałkiem tortu Adlera.

- Nie wiem mam coś do załatwienia.

- No proszę, podobno Steven znalazł dwóch gości, których musimy przemycić do naszego zespołu więc będzie tajna misja.

- Chcecie rozwalić czyjś zespół?

- Carla to nie tak, my tylko chcemy założyć własny zespół.

- Ale chcecie zrujnować marzenia innych, Saul nie podoba mi się to.

- Oj nie marudź kochana to przyjdziesz?

- Niech ci będzie wpadnę zobaczyć co kombinujecie, a teraz muszę spadać zobaczymy się wieczorem. Lily idziemy!

- Już? Carla jeszcze chwile!

- Mała nie marudź mówię że idziemy to idziemy! – dziewczynka spojrzała na mnie oddała pałeczki Stevenowi i obrażona wyszła z mieszkania.




Większość z Was już pewnie zapomniała o tym blogu nawet mnie to nie dziwi...
Zaczęłam pisać następne opowiadanie już trzecie, a drugie na tym blogu
Powiem szczerze, że nie jestem zadowolona z tego prologu jest on do niczego pewnie przez to, że zmuszałam się do pisania. Jakimś cudem on się tu pojawił, ale nie wiem co będzie dalej pewnie w pewnym momencie zawieszę bloga bo stwierdziłam, że nie umiem już pisać...  
Osoby które czytają proszę,żeby zostawiły komentarz nawet jedno słowo, żebym wiedziała, że może jest jeszcze jakiś ratunek dla tego bloga.
Dziękuje wszystkim za cztery tysiące wyświetleń ; )