wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział 1



Rozdział 1- „Dwójka detektywów na tropie”

01.12.1987 rok
Los  Angeles

Izzy
- Steven!

- Tak jest panie mój kochany! - zasalutował Adler.

- Do sklepu!

- Po co ? – zasmucił się Steven.

- No a jak myślisz!?

-Ale dopiero kupowaliśmy alkohol! Kto wychlał wszystko!?

-No Slash jak zawsze. – odpowiedziałam Blondasowi.

- To za kare ja go zabieram ze sobą! – uśmiechnął się cwaniacko Adler.

- Jak będzie w stanie dojść do sklepu to idźcie razem – powiedziałem obojętnie, a Adler poszedł szukać Slasha.


Steven


- Slashuniu mój kochany zbieraj swoje dupsko i idziemy do sklepu!

- Ale po co?

- Bo wszystko wychlałeś! – Hudson podniósł się z kanapy i ruszyliśmy w stronę drzwi – Kupić wam coś jeszcze?!

- Nie ma nic do jedzenia! – wydarł się Axl.

- A co chcesz?

- Kupcie pizze!

- Rudzielcu ty i ta twoja pizza jak chcesz zapisywać teksty to kup sobie zeszyt, a nie ciągle przez ciebie jemy ta pizze! – wydzierał się Duff.

- Zamknij się kurwa Duff! Ja się nie wtrącam do twoich zakupów!

- To my już może pójdziemy!


Slash


- Ej mogę Ci zadać jedno pytanie? – powiedział Steven cały czas się patrząc na czekoladowe Mikołaje i adwentowe kalendarzyki.

- No jasne. – powiedziałem obojętnie szukając czegoś do jedzenia.

- Zawsze chciałem mieć taki kalendarzyk – wskazał palcem na górną półkę – oczywiście jak byłem dzieckiem, ale tak sobie myślę, że jakbyś mi taki kupił to bym się nie obraził.

- Czy ty sugerujesz żebym wziął z tej półki czekoladki w okienkach włożył do koszyka i ci kupił za własne ciężko zarobione pieniądze?

- Trochę tak sugeruję, ale miałbyś na koncie chociaż jeden dobry uczynek, kupiłbyś biednemu, obłąkanemu dziecku kalendarzyk!

- Teraz to jeszcze sugerujesz, że nie mam na koncie dobrych uczynków?

- Nie czepiaj się szczegółów! To kupisz?

- Dobra dawaj ten kalendarzyk ale ja będę jadł co drugi dzień!
- Co trzeci!

- No dobra nich stracę. – poszliśmy z naszymi zakupami do kasy czyli tylko z tym całym kalendarzykiem adwentowym. Kasjerka się na nas zaczęła dziwnie patrzeć, że tylko to kupujemy,a Steven żeby nie wyjść na jeszcze większego idiotę powiedział, że dla dziecka kolegi. Szliśmy tak sobie do domu, aż nagle Adler stanął na środku drogi.

- Slash,a jak oni zjedzą nam cały kalendarzyk przed świętami? Bo wiesz Axl ciągle jest głodny więc pewnie zje.. – zamyślił się na chwile- a Izzy to powie że mu obojętnie, ale Duff pewnie razem z Axlem nam zjedzą!

- Masz racje bo jak Rose dopadnie z Duffem to nawet opakowania nam nie zostawią!
- To gdzie chowamy ?

- U mnie za jakimś wzmacniaczem!
- O dobra! To się pośpieszmy! – zaczęliśmy biec jak jakieś małe dzieci chcąc szybko ukryć nasz zakup, ale oczywiście nie odbyło się bez przesłuchania, bo wpadliśmy prosto na Axla.

- I co mi pysznego kupiliście do jedzenia?

- Yyy nic bo sklep był zamknięty .

- Czy ty chcesz mi wmówić, że o godzinie – Rudy spojrzał się na zegarek –  dwunastej sklep czynny całą dobę jest zamknięty, a jest jeszcze monopol a widzę, że nic do picia też nie kupiliście ?!

- Czy ja usłyszałem coś o piciu jestem gotowy mogę iść! – wrzasnął Duff.

- Dobrze usłyszałeś, ale na razie nigdzie nie idziemy. A tych dwóch chce mi wmówić że zamknęli wszystkie sklepy w Los Angeles!

- Coś tu nie gra, a nasz Slash stęka! – zaśpiewał Duff i szybko podbiegł do Axla.

- Oj chłopcy, chłopcy – zaczął miło Steven -  przepuśćcie nasz do pokoju, a zażalenia prosimy składać do właściciela sklepu a nie do nas.

- Slash,a czemu ty siedzisz w kurtce w domu, przecież naprawili nam ogrzewanie ? – zapytał się Duff.

- Bo on jest do niej przywiązany emocjonalnie. – odpowiedział za mnie Steven – a teraz wybaczcie ale udany się do swoich pokoi . – wbiegliśmy szybko po schodach, ale Duff i Axl nie dali za wygraną i biegli za nami. Wpadliśmy do mojego pokoju, Steven trzymał drzwi,a ja zastanawiałem się gdzie mam schować naszą zdobycz.

-  Adler wpuść nas!

- Nie mogę odwiedziny mam tylko do jedenastej, a jest po dwunastej!

- Kurwa no wpuszczaj nas! – wydzierał się Axl.

- No zaraz tylko Slash musi posprzątać bo wiecie wstydzi się biedaczek, że ma taki syf. Zrozumcie go.

- Co tu się wyrabia!? Duff Axl co to za szopka!? – wtrącił się Izzy.

- To nie żadna szopka bo świąt jeszcze niem ma! – wydzierał się Steven.

- Bo oni coś kupili do jedzenia, a nie chcą nas wpuścić ! – żalił się Duff.

- To ja mam taką propozycję może sami ruszycie swoje dupska do sklepu i kupicie to co chcecie?

- Izzy jebło cię! Przecież sklep jest tak daleko! – krzyczał Axl.

- Dobra róbcie co chcecie ja w to nie wnikam.

- Już schowałem. – powiedziałem szeptem do Stevena, a on puścił drzwi,a  te dwa debile wpadli do pokoju o mało co się nie wywalając.

-Gdzie to ukryliście? – zapytał się Duff.

- W dupie kochany nie wiem o co ci chodzi. – odpowiedziałem zapalając papierosa.

- O kalendarzyk adwentowy idioto!

- Slash skąd oni to wiedzą? – pisnął przerażony Steven.

- Idioci wszędzie idioci wypadł wam przed drzwiami rachunek! – Duff zaczął machać nam mała kartką papieru przed nosem.
- Mówiłem żeby nie brać! - powiedział Adler.

- A teraz wyskakiwać z czekoladek bo będę strzelał ! – zażartował Axl.

- A z czego jeśli można wiedzieć? – wtrącił się inteligentnie Steven.

- Z gumy.

- Ok rozumiem, fajnie to może pójdę ci do sklepu po nie?

- Steven ty debilu, ogarnij swój zryty gar! Chcesz nas zabić? – wrzasnąłem na przyjaciela.

- No nie chce.

- Dobra my się jeszcze z wami policzymy, zostawimy wam tylko pudełko z tego całego pieprzonego kalendarzyka! – wydarł się Axl.

- Rose pudełko im zostawimy?

- No dobra nic wam nie zostawimy po tym kalendarzyku!

- Właśnie! – wrzasnął Duff aż Steven się przestraszył, a za chwile wyszedł z Axlem z pokoju trzaskając drzwiami.

- I co udało nam się ich spławić? – zapytał się inteligentnie Steven.

- Jak na razie tak, ale to tylko na chwilę, oni tu wrócą trzeba przygotować plan!

- A może się napijemy najpierw?

- A no dobra, a masz coś?

- Chyba u mnie w pokoju, to chodźmy.


 Duff


- Chamy pierdolone nie chcą się podzielić, a przecież już prawie są święta!

- Kurwa Rose nie możemy tak tego zostawić! Zemścimy się na nich!
- Tak  z nami nie ma kurwa tak łatwo! Masz jakiś pomysł?

- Jeszcze nie, ale zaraz coś mi wpadnie do głowy jestem tego pewny. – usiedliśmy sobie z Axlem na kanapie i włączyliśmy jakiś dupski film w telewizji.

- Wiem! – wydarł się Axl.

- Masz pomysł, gadaj!

- Pamiętasz jak szliśmy kiedyś koło jakiejś szkoły czy czegoś?

- No pamiętam i co to ma do rzeczy?

- Pisali że potrzebują wolontariuszy do pomocy w opiece nad dziećmi.

- Wiec my ładnie na ta listę wpiszemy naszych ukochanych kolegów.

- Właśnie tak, dobrze myślisz.

- To co idziemy?

- Jasne im prędzej ich tam zapiszemy tym szybciej się na nich zemścimy. – razem z Axlem ubraliśmy kurtki i szybko wyszliśmy z domu. Do tej szkoły nawet nie było daleko więc po chwili byliśmy już na miejscu.

- Duff patrz jaka zajebista sekretarka!
- No zajebista ale ju
ż jakiś menel w berecie przy niej stoi.

- Kurwa to nie jest żaden menel w berecie tylko Izzy!

- Izzy? A co on tutaj robi?

- Zaraz się dowiem. – ruszyliśmy w stronę gitarzysty – Przepraszam piękną panią, ale na chwile porywamy tego człowieka- powiedział Axl i zaczął odciągać Izzy’ ego na bok – Co ty tu robisz?

- Ja nic.

- No następny nam jakieś kity wciska!

- Czy ja już nie mam prawa do prywatności?

- Nie masz! – wydarłem się razem z Axlem.

- Z kim ja żyję….

- Izzy z nami żyjesz, z nami,a teraz gadaj!

- Więc przyszedłem tutaj do Victorii.

- Do tej sekretarki?

- Tak – spojrzałem na Axla, a na mnie i szybko podbiegliśmy do tej dziewczyny.

- No więc my chcieliśmy zapisać kolegów do…. Axl  jak to się nazywa?

- Do wolontariatu cwelu!

- A jak się nazywają? – zapytała sekretarka.

- Steven Adler i Saul Hudson.

- Ale oni już są zapisani.

- Jak to kurwa są zapisani?! – Axl wyrwała Victorii zeszyt i zaczął przeglądać wszystkie kartki- No są zapisani patrz kurwa! I my też! – teraz to ja wyrwałem Rudzielcowi zeszyt i nie mogłem w to uwierzyć.

- A jeśli można wiedzieć to kto nas zapisał?

- Tamten facet. –wskazała obojętnie na Izzy’ego, a on zaczął iść szybszym krokiem do wyjścia.

- Czekaj mi tu kurwa! Żądam wyjaśnień! – wydzierał się Axl i z rzuciliśmy się w pogoń za Izzym.

To jest pierwszy rozdział świątecznego opowiadania, które będzie miało może ze cztery rozdziały. Nie wyszło tak jak chciałam, ale ostatnio nie mogę nic napisać  więc wybaczcie <3  

6 komentarzy:

  1. Buhahahaha ZAJEBISTE! ;D
    Tak, jak czytałam ten fragment, co Steven oglądał kalendarze adwentowe, to mi się przypomniało, że co roku miałam taki, a w tym roku jakoś nie mam :c ;D

    Ale zjeby, ja pierdolę! ;PP Wyszczerz na twarzy przez cały rozdział ;D

    Chowanie kalendarzyka i te spiski <3
    No i zapisanie do wolontariatu hahahahaha XD

    Zapowiada się śmiechowo i ciekawie, więc niecierpliwie czekam na następny ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne i śmieszne czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaa, mi też się wspomniały czasy, kiedy mama mi kupowała taki kalendarzyk i tylko czekałam na ten moment w dniu, kiedy będe mogła zjęść tą czekoladkę. Haha.
    Ale tak sobie myslę, że jakby zostawili Axlowi tylko pudełko, to by było to dobre rozwiazanie, prawda? Bo miałby na czym pisać teskty i nie tylko już na opoakowaniu po pizzy, ha

    OdpowiedzUsuń
  4. http://duff-give-me-a-whisper.blogspot.com/2012/12/rozdzia-7.html nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. aaahhahahaha , dobre , dobre :) czekam na kolejny ^.^

    http://sweet-caress-gnr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń