Dawno mnie tutaj nie było ostatni rozdział pojawił się tu 23 kwietnia...
Chyba już każdy zapomniał o tym blogu, ale jeśli ktoś tu zagląda to zapraszam Was na mojego nowego bloga w sumie to nie jest taki nowy bo powstał w maju....
Jesli ktoś ma jeszcze ochotę poczytać moją twórczość to zapraszam na:
rock-n-roll-guns-n-roses.blogspot.com
wtorek, 6 sierpnia 2013
wtorek, 23 kwietnia 2013
Rozdział 1
Po dwóch miesiącach mojej nieobecności na blogu wstawiam dzisiaj nowy rozdział z którym strasznie się męczyłam.. Zmieniałam go tyle razy, ale nadal mi się nie podoba, jednak postanowiłam, że go wstawię i sami go ocenicie... Przepraszam że wyszedł do niczego.. i jest taki krótki... Przepraszam za błędy
W końcu wróciłam do mojego ukochanego
Los Angeles, nie było mnie tutaj tylko tydzień, a czuję się jakbym wróciła po
roku. Nie umiem wytrzymać bez tego miasta jednego dnia i nie tylko bez niego.
Stęskniłam się za piątka moich ukochanych wariatów,a zwłaszcza ze jednym z nim.
Przez cały tydzień marzyłam tylko o tym, żeby przytulic się do niego i złożyć
pocałunek na jego ustach, przez co musiałam stanąć na palcach co wywoływało na
jego twarzy uśmiech.
Szłam jak najszybciej się dało
przez zatłoczone ulice Miasta Aniołów. Postanowiłam, że na początek pójdę do
siebie i trochę się ogarnę, a później odwiedzę chłopaków. Po jakiś piętnastu
minutach marszu stałam już przed drzwiami mojego skromnego domu i szukałam w
torebce kluczy jednak ich nie znalazłam. Nacisnęłam na klamkę,a drzwi otworzyły się bez żadnych oporów
co wywołało u mnie zdziwienie i przerażenie bo pamiętałam, że je zamykałam
przed wyjazdem. Weszłam po cichu do środka i wszystko się wyjaśniło. Na
podłodze leżały butelki po Jacku Danielsie i męskie ciuchy co oznaczało tylko
jedno, że chłopacy pod moją nieobecność postanowili u mnie zamieszkać. Stanęłam w salonie i zaczęłam się przyglądać śpiącym chłopakom jedynie brakowało
mi tylko Adlera, który po chwili wszedł do pokoju nawet mnie nie zauważając.
- Hej Steven.
– powiedziałam do chłopaka.
- O hej
Laura.- odpowiedział mi najzwyczajniej w świecie jednak po chwili podbiegł do
mnie i zaczął mnie przytulać- Laura wróciłaś! Chłopaki budźcie się Laura
wróciła!
- Czego
drzesz tą mordę! – warknął Axl. – O kurwa Laura już wróciłaś miałaś być za
tydzień.
- Też się
cieszę, że cię widzę.
- Co tu się
dzieję? – powiedział zaspany Duff, a ja podbiegłam do niego i zaczęłam go
przytulać, ale po jego minie widział, że nie był zadowolony z mojego
wcześniejszego przyjazdu.
- Kochanie
nie cieszysz się, że przyjechała wcześniej? Coś się stało? – spojrzałam w oczy blondyna jednak on
ciągle uciekał wzrokiem.
- Wszystko
dobrze, tylko wywalili nas z mieszkania bo nie płaciliśmy czynszu.
- A jeśli
mogę zapytać to jakim cudem dostaliście się do mnie?
- Ja się tak
jakby włamałem. – odpowiedział na moje pytanie Izzy.
- Pozostawię
to bez komentarza. Czyli teraz będziecie mieszkać u mnie?
- Tak wyszło.
– powiedział Rose i delikatnie mnie pocałował na co Duff się
wkurwił.
- Co to było?!
– krzyknął na Rudego, a on zaczął udawać, że nie wie o co chodzi.
- Kochanie
uspokój się, przecież nic się nie stało. – powiedziałam do swojego chłopaka , a
on odepchnął mnie od siebie i podszedł do Axla.
- Znajdź
sobie własna dziwkę, a nie się do mojej przystawiasz!
- Kurwa Duff
nazwałeś mnie dziwką! – krzyknęłam na niego.
- Nie o to mi
chodziło, nie chciałem tego powiedzieć!
- Ale
powiedziałeś!
- No już mówiłem,
że przepraszam! – krzyknął na mnie i z całej siły złapał mnie za nadgarstki,
ale Izzy go odciągnął, a on wyszedł z domu trzaskając drzwiami.
- Dzięki Axl
jak zawsze musiałeś wszystko spierdolić! – krzyknęłam na niego chociaż wcale nie chciałam tego robi,
ale poniosły mnie emocje. Nie wiem jak Duff mógł nazwać mnie dziwką… Jestem w
domu od kilku minut, a on już musi robić mi jakieś awantury o głupi pocałunek.
Usiadłam koło Slasha i wzięłam od niego butelkę Danielsa.
- Przecież ty
nie pijesz.
- Ale teraz piję, masz z tym jakiś problem?!
- Laura
spokojnie. – powiedział Steven.
- Przepraszam
was, ale się zdenerwowałam. – oparłam głowę o ramię Hudsona i zaczęłam płakać.
- To moja
wina – powiedział Axl – ale przecież Duff wie, że znamy się od dziecka i był to
tylko taki przyjacielski pocałunek.
- No wie, ale
pewnie nadal chodzi o tą Stephanie. – burknął Adler niby pod nosem, ale wszyscy
usłyszeli.
- Jaką
Stephanie? – zapytałam się chłopaków, przez łzy.
- A żadną
Stephanie, nie znamy nikogo takiego. – zaczął tłumaczyć Steven – Coś mi się
musiało pomylić
- Nie róbcie
ze mnie głupiej! – chłopacy spojrzeli na Izzyego co oznaczało, że to właśnie on
ma mi wszystko opowiedzieć.
- Wiesz Laura
bo… Duff cię zdradził i to nie raz.. – Izzy spojrzał na mnie, a ja zaczęłam
jeszcze bardziej płakać- A Stephanie
była tak jakby jego dziewczyną, ale przespała się z Axlem czyli była zwykła
dziwką. Dlatego Duff się tak dziwnie zachowuje bo chciał żebyśmy ci tego nie
mówili, ale ja nie mam zamiaru patrzeć na to jak on cię krzywdzi! – krzyknął Izzy
i zaczął mnie przytulać szepcząc mi na ucho, że nie pozwoli na to Blondynowi.
Obudziłam się po kilku
godzinach w swoim pokoju, a obok mnie leżał Duff. Jak na niego spojrzałam to znowu zaczęłam płakać przez co on się obudził.
- Nie płacz już
kochanie, przecież cię przeprosiłem. Wiesz, że nie chciałem tego powiedzieć ,
poniosło mnie.
- Duff…. Ja
wiem o wszystkim.
- Ale o czym
wiesz bo ja nic z tego nie rozumiem?
- Zdradzasz
mnie Duff… Co ja ci takiego zrobiłam, że mnie tak potraktowałeś? Teraz już
wiem, że jak nic dla ciebie nie znaczę..
- Kto ci
takich kłamstw naopowiadał nigdy cię nie zdradziłem!
- Izzy mi powiedział i Steven o tej całej Stepanie i innych dziwkach,
z którymi się pierdoliłeś za moimi plecami! – w tej chwili nie wytrzymałam i
uderzyłam Blondyna w twarz – Nawet teraz kłamiesz! Nie chce mi się już na
ciebie patrzeć! Idź wyładuj swoje złe emocje na tych wszystkich dziwkach,które
tak cię uwielbiają! – wybiegłam z pokoju i wpadłam na schodach na Axla…
piątek, 22 marca 2013
Informacja.
Taka mała informacja.
Nie chciałam tego robić, ale już dłużej nie mam sensu oszukiwać siebie, że coś napisze i tu wstawię.
To nie jest tak, że nie wiem, co mam napisać i nie mam weny.
Chce skończyć pisać ten rozdział, ale jakoś nie mogę, ciągle przychodzą mi do głowy nowe pomysły na to opowiadanie i nawet nie są one związane z Guns N' Roses, a czemu? Jakoś nie umiem o nich ostatnio pisać coś się wypaliło, a ja nic na to już nie poradzę. Jedynym rozwiązaniem jakie przychodzi mi teraz do głowy to jest zawieszenie bloga. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie (chyba, że już to zrobiliście).
Za jakiś czas wrócę z pierwszym rozdziałem : )
Jeżeli ktoś chce mnie bliżej poznać czy pogadać obojętnie o czym to zostawiam Wam moje gg: 46818223 (piszcie nawet wtedy kiedy nie jestem dostępna, a ja na pewno później z miłą chęcią odczytam Wasze wiadomości i na nie odpowiem).
I bardzo przepraszam, że nie komentuję Waszych blogów. Postaram się zostawiać po sobie jakiś ślad :)
Nie chciałam tego robić, ale już dłużej nie mam sensu oszukiwać siebie, że coś napisze i tu wstawię.
To nie jest tak, że nie wiem, co mam napisać i nie mam weny.
Chce skończyć pisać ten rozdział, ale jakoś nie mogę, ciągle przychodzą mi do głowy nowe pomysły na to opowiadanie i nawet nie są one związane z Guns N' Roses, a czemu? Jakoś nie umiem o nich ostatnio pisać coś się wypaliło, a ja nic na to już nie poradzę. Jedynym rozwiązaniem jakie przychodzi mi teraz do głowy to jest zawieszenie bloga. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie (chyba, że już to zrobiliście).
Za jakiś czas wrócę z pierwszym rozdziałem : )
Jeżeli ktoś chce mnie bliżej poznać czy pogadać obojętnie o czym to zostawiam Wam moje gg: 46818223 (piszcie nawet wtedy kiedy nie jestem dostępna, a ja na pewno później z miłą chęcią odczytam Wasze wiadomości i na nie odpowiem).
I bardzo przepraszam, że nie komentuję Waszych blogów. Postaram się zostawiać po sobie jakiś ślad :)
niedziela, 10 lutego 2013
Prolog
Taka mała informacja. Nie mam pomysł na tamto opowiadanie, które dopiero zaczęłam. Jednak wpadł mi inny pomysł do głowy. Zawsze chciałam napisać coś takiego, więc macie tu krótki prolog. Mam nadzieje,że Wam się spodoba.
Lafayette 1991
rok
-
Pośpiesz się już dawno powinniśmy być w drodze!
-
Chwile. – odpowiedział chłopak i spojrzał w moje zapłakane oczy - Będę za tobą tęsknił, ale wiesz, że tak
będzie lepiej.
- Wiem,
ale będzie mi ciebie brakowało -
zaczęłam jeszcze bardziej płakać i mocno przytuliłam się do niego.
- Mała…
- zaczął niepewnie - Kocham cię. Wiem, że
to nie jest najlepszy moment żeby ci to mówić , ale kiedyś musiałem. Przez te
wszystkie lata nie zdobyłem się na odwagę
żeby ci to powiedzieć, ale teraz kiedy możemy się zobaczyć dopiero za kilka lat
,uświadomiłem to sobie, że jesteś dla mnie najważniejsza.
- Ja
też cię kocham. – powiedziałam przez łzy, które spływały po moich policzkach, a
on delikatnie zaczął mi je wycierać nadal wpatrując się w moje zapłakane oczy.
Staliśmy tak chwile przytuleni do siebie kiedy złożył delikatny
pocałunek na moje usta i odszedł. Wsiadając do autobusu odwrócił się jeszcze i
spojrzał na mnie ostatni raz. Chwile później autobus ze wszystkimi członkami
Guns N’ Roses zniknął za zakrętem.
Usiadłam
na krawężniku i wpatrywał się w miasto,
które tak doskonale znałam.
Każda
uliczka.
Każdy
budynek.
Teraz
wszystko będzie mi przypominało jego.
Podniosłam się i ruszyłam w stronę parku, który znajdował się przed szkołą.
Usiadłam
pod drzewem, a moje wszystkie wspomnienia związane z nim powróciły.
Moje
oczy nadal są pełne łez.
Jedyną rzeczą jaką teraz chce jest znaleźć się
w tym miejscu z nim. Jednak to jest już nie możliwe.
Czy
jeszcze kiedyś go zobaczę? To pytanie tkwi w mojej głowie od kilkunastu minut.
Dokładniej to od czasu kiedy się z nim pożegnałam.
To
właśnie w tym miejscu go poznałam.
To
właśnie tutaj się w nim zakochałam.
To
miejsce było naszym miejscem. Nikt inny
nie maił prawa tu przebywać. Tylko ja i on.
Wciąż
mam przed oczami jego uśmiech. Ciągle widzę jego oczy pełne głębi w których
potrafiłam się wpatrywać godzinami. Wystarczyło mi, że siedzieliśmy tu razem.
Nie potrzebna była mowa. Chciałam czuć tylko jego obecność. Był on najważniejszą
osobą w moim życiu.
Straciłam
kogoś kto był dla mnie najważniejszy na świecie. Czemu zawsze muszę kogoś
tracić? Najwidoczniej nie zasługuję na szczęście.
Nic na
to nie poradzę, że nadal czuję jego zapach. Tak jakby siedział przy mnie i
opowiadał o swoich marzeniach, które
właśnie teraz się spełniają.
Skoro
to była miłość to czemu musiała nam się skończyć?
Nie umiem
odpowiedzieć na to pytanie.
Chce
sobie przypomnieć wszystko od początku.
Jak
zaczęła się ta historia.
Proszę o wpisywanie się do zakładki informowani.
Osoby które to przeczytały proszę o pozostawienie komentarza.
Osoby które to przeczytały proszę o pozostawienie komentarza.
Również osoby, które nie mają kąta mogą zostawić po sobie ślad.
Z góry dziękuję.
niedziela, 20 stycznia 2013
Rozdział 1
Rozdział 1
Slash
- Czemu tak nagle wyszła? Nawet nie zjadła do końca tortu. –
zasmucił się Adler.
- Powiedziałam jej o tym zespole i się chyba wkurwiła.
- Czasem jej nie rozumiem.
- Wiesz jaka ona jest uczciwa ma te wszystkie cechy jakich
my nie mamy. – wymamrotałem zapalając fajkę.
- Nie wiem jak ona z nami wytrzymuje. – zaśmiał się Steven,
a po chwili i ja do niego dołączyłem.
Rainbow – kilka godzin później
- Miałeś racje ten rudy ma zajebisty wokal. – krzyknąłem do
kolegi.
- Bo ja zawsze mam racje , a ten gitarzysta też jest niezły!
– nie zdążyłem mu odpowiedzieć bo w drzwiach zauważyłem zagubioną Carle ( nie
lubiła takich miejsc) pomachałem dziewczynie, żeby wiedziała gdzie siedzimy i
szybkim krokiem podeszła do nas.
- Hej! No jestem więc po co mnie tu ściągnęliście?- zapytała
się dziewczyna, spoglądając na scenę gdzie grał zespół.
- Właśnie po to – Steven wykazał na rudego i tego gościa w
czapce, a Carla tylko się na nas głupio popatrzyła.
- Wiecie co o tym sądzę.
- Oj no ale Carl to może być nasza wielka szansa pomożesz
nam, prosimy!
- Dobra, co mam zrobić.- odparła obojętnie, a jej mina nadal
wskazywała na niezadowolenie.
- Ściągnij ich do stolika. – powiedział Steven.
- No chyba się chłopczyku w głowę uderzyłeś! Nie będę robić
za jakąś dziwkę!
- Ale nikt ci nie mówił że masz z nimi spać tylko ich tu ściągnąć. –
powiedziałem spokojnie, ale do Carli nic już nie docierało. Wstała i skierowała
się do wyjścia wpadając na jakiegoś wysokiego blondyna, a Adler pobiegł za nią.
Zająłem się opróżnianiem butelki, kiedy usłyszałem czyjś głos który pytał się czy może się przysiąść na co kiwnąłem twierdząco głową.
- Jestem Axl,a to Izzy – powiedział znajomy głosy.
- Slash.- odpowiedziałem obojętnie i podniosłem głowę żeby
spojrzeć na moich towarzyszy i zobaczyłem tych dwóch gości ze sceny. – Dobry
koncert.
- Dzięki jeden z ostatnich – odpowiedział obojętnie Izzy, a
Axl zaczął pic Danielsa.
- Czemu podobno dopiero założyliście zespół? – zadałem to
pytanie chłopakom, a w głębi duszy się ucieszyłem, że nie będziemy musieli
rozwalać czyjegoś zespołu.
- No założyliśmy, ale kurwa wszystko się zjebało zagraliśmy dzisiaj bo potrzebowaliśmy kasy i nic więcej.
- A ty jesteś w jakimś zespole? – zapytał się Rudy.
- Zbieramy ekipę z kolegom ja gram na gitarze, a on na
perkusji.
- Izzy patrz jakaś laska idzie, zawsze ci się takie
podobały- Axl szturchnął tego drugiego i wskazał na wchodzącą Carle ze
Stevenem.
- Zajebista kurwa, ale z jakimś gościem. – Axl tylko
wzruszył ramionami, a dziewczyna i Adler dosiedli się do stolika.
- Steven jestem – wyszczerzył się mój kolega.
- Izzy i Axl. – powiedzieli obaj – A twoja towarzyszka?- widziałem jak chłopacy patrzyli się na Carle co mnie wkurwiło bo ona nie jest
jakąś dziwką.
- Carla. – uśmiechnęła się dziewczyna, co mnie zdziwiło bo
myślałem że zrobi jakąś awanturę jak to ma w zwyczaju.
- To co pijemy – stwierdził Steven a wszyscy się zgodzili
pomijając Carle.
Tydzień później
-No pośpiesz się Carl ile będziemy stać pod tymi drzwiami! –
wydzierał się Slash.
- Zaraz idę! – wyjęłam klucze i otworzyłam skrzynkę z
numerem 54 i zobaczyłam list z Polski i
kilka rachunków. Nie posiadam torebki więc trzymałam je w ręce,a otwierając drzwi podałam je Axlowi.
- Rachunki, rachunki,
list prywatny o to ciekawe! – chłopak rozdarł kopertę i zaczął dukać to co tam było
napisane – Że kurwa po jakiemu to? – weszliśmy do domu, a Adler wyrwał list z
rąk Axla.
- Polski!
- Tak Stevenku polski, ależ ty mądry – teraz to ja wyrwałam
im list bojąc się że coś z tego przeczytają nawet jeśli nic nie zrozumieją.
- Polski? – zapytał się Izzy.
- Ja mam jakąś rodzinę stamtąd podobno może jesteś moja
zaginioną siostrą?! – nabijał się Axl (nie wiem co brał) i zaczął mnie
przytulać.
- Rose ogarnij się! – odepchnęłam chłopka cały czas się
śmiejąc.
- No to tylko takie żarty, ale sztywniaki z was. – wszyscy
usiedliśmy w salonie, a ja zaczęłam czytać list.
Witaj kochana!
Wszystkiego
najlepszego z okazji urodzin itp….
Piszemy do Ciebie
chcąc zakomunikować, że dostałyśmy wizę!! Nawet nie wiesz jak trudno było ją
zdobyć ale nie ważne… To oznacza, że wprowadzamy się do Los Angeles do Ciebie
kochana ( oczywiście Klaudia mówi, że znajdziemy później jakieś lokum) Powinnyśmy
stać u Ciebie pod drzwiami 28 czerwca mamy nadziej że nie zmieniłaś miejsca
zamieszkania…. I mamy złą wiadomość Łukasz ciągle się o Ciebie wypytuje i
chciał jechać z nami ale nie dostał wizy… Więc mamy Ci przekazać jakiś list od
niego jak dojedziemy…Trzymaj się kochana już niedługo się zobaczymy
Klaudia i Ania
P.S. Mamy ochotę porządnie się najebać…
Po
przeczytaniu tego listu miałam automatyczny zaciesz na twarzy ja Adler
poleciałam do kuchni zęby zobaczyć który dzisiaj jest i kurwa 28 czerwca zobaczę je dzisiaj! Zaczęłam skakać jak nienormalna, ale nie widziałam ich od
dwóch lat pisałyśmy tylko ze sobą. Calusieńkie dwa lata byłam bez nich miałam
tylko Slasha i Stevena a wiadomo że z nimi o wszystkim nie pogadam,
- Co się tak cieszysz? – zapytał się Slash.
- Przyjeżdżają dzisiaj! – krzyknęłam i rzuciłam się
Hudsonowi na szyje, a nasze twarze niebezpiecznie się do siebie zbliżyły,
patrzyliśmy sobie w oczy, a on delikatni musnął moje usta, a ja po chwili
gwałtownie się odsunęłam i wyszłam z domu.
Łzy
napłynęły mi do oczu, właśnie najbardziej się tego obawiałam, z naszej
przyjaźni wyjdzie coś więcej czego ja nie chce. Już raz zakochałam się w
przyjacielu i nic dobrego z tego nie wyszło, zostałam zraniona i odrzucona.
Czułam się okropnie znałam go prawie całe życie, a on tak się zachował.
Wpadłam w depresje co skończyło się próbą samobójczą i wylądowałam w szpitalu.
Chciałam zapomnieć dlatego wyprowadziłam się do cioci do Los Angeles. Nie chce
żeby tak samo było ze Slashem nie zaufam mu…Kocham go jak brata, a nie jak
osobę z którą mogę być…
- Slash co to było? – zapytał się Steven.
- Ja sam nie wiem jakoś tak wyszło, idę za nią! – Hudson
wybiegł z domu i trzasnął drzwiami, a za nim Adler.
- To zostaliśmy sami! – wrzasnął Axl rozsiadając się na
kanapie.
- Zachowujesz się jak dziecko…
- O co ci znowu chodzi?
- Dobra nie ważne. – włączyłem telewizje i zacząłem oglądać
z Axlem jakiś głupi program dla zabicia czasu, ale Rudzielec jak zawsze nie
mógł wysiedzieć spokojnie pięciu minut.
- Jak myślisz Slash ją kocha?
- Kogo?
- No Carle idioto.
- Nie wiem. – odpowiedziałem obojętnie bo jakoś nigdy takie
sprawy mnie nie interesowały.
- Mi się wydaje, że ją kocha, a Steven to po co za nimi
poszedł?
- Nie wiem.
- Czy ty cokolwiek wiesz!
- Nie wiem.
- Ja pierdole z tobą się nie da rozmawiać normalnie.
- Wiem. – zacząłem się śmiać z Axla i wróciłem do oglądania
telewizji.
- To chyba tutaj.
- Mam kurwa taką nadzieje bo nie chce znowu spotkać tego
blondyna. – powiedziała Klaudia kierując się do klatki niewysokiego budynku.
- Przestań nie był zły – zaśmiałam się.
- On był najebany. Ona ma numer 54?
- Tak mi napisała, dzwoń. – Klaudia nacisnęła na dzwonek.
- Izzy otwórz!
- Oglądam,
- Mam to w dupie, że ty oglądasz ktoś dzwoni!
- A ja mam w dupie, że ktoś dzwoni.
- Dobra sam pójdę! – wstałem z kanapy i skierowałem się do
drzwi, które otworzyłem i zobaczyłem dwie dziewczyny z walizkami.
- To my chyba pomyliłyśmy coś – szepnęła blondynka do tej
drugiej.
- Jak wy do Carli to zapraszam bo jej obecnie nie ma.
- No tak do niej. – podeszłem do dziewczyn i wziąłem od nich
te walizki żebym nie wyszedł na jakiegoś chuja, że sama mają się z tym targać.
Weszliśmy wszyscy do pokoju gdzie siedział Izzy odwrócony do nas tyłem.
- I kto to był? – zapytał nie zauważając naszych dwóch towarzyszek.
- Sam zobacz. – Izzy odwrócił się i zaniemówił.- To ja jestem Axl,a tamten pojeb to Izzy.
- Ja jestem Klaudia,a to Ania. Co wy tu tak właściwie
robicie?
- Czekamy na resztę powinni zaraz wrócić. A wy z tymi
walizkami to co ?
- Przyjechałyśmy z Polski.
- A to od was był ten list co Carla dzisiaj czytała.
- No tak pewnie od nas. – zaśmiały się dziewczyny, a ja pierwszy
raz nie wiedziałem co mam powiedzieć więc zapadła niezręczna cisza. Izzy jakoś
też zaniemówił chociaż on nigdy nie mówił za dużo, a dziewczyny zaczęły sobie
coś szeptać, a ja uważnie im się przyglądałem aż w końcu to zauważyły i lekko
się speszyły.
- Gracie na czymś?
- No chyba pomagałeś nam wnieść bagaże to widziałeś. –
powiedziała obojętnie blondynka.
- Klaudia miałaś się ogarnąć! Tak ja gram na basie, a ona na
elektrycznej.
- Widzę, że będziemy mieli mały problem. – powiedział Izzy.
- O co ci chodzi?
- Dwa takie same charaktery w jednym pomieszczeniu…
- Co on też jest agresywny? – zapytała się Ania.
- Kochana większego agresora to ja nie znam!
- Kurwa ja nie jestem agresywny!
- Ja też nie jestem agresywna co ty tu opowiadasz! –
krzyknęła Klaudia.
- Tak właśnie widzimy. – powiedział Izzy z Anią.
- Nie będę tego słuchać idę kupić coś do picia. – powiedziała blondynka.
- Pójdę z tobą.
- Poradzę sobie sama.
- Ale ja nalegam.
- No dobra choć.
- Carla poczekaj! - dziewczyna w końcu stanęła, a ja do niej
dobiegłem – Przepraszam, nie powinienem przecież wiem, że traktujesz mnie jak
przyjaciela.
- Slash zrozum ja nie jestem gotowa, nie potrafiłabym ci
zaufać, nie chce cię zranić i przy okazji siebie.. – dziewczyna się rozpłakała,
a ja ją przytuliłem.
- Kochana ja wszystko rozumiem tylko już nie płacz.
- Wracajmy już do domu bo ktoś miał do mnie przyjechać.
- Dobrze tylko wejdziemy do sklepu muszę kupić fajki, ale
już się uspokój. – Carla kiwnęła twierdząco głową i ruszyliśmy do najbliższego
sklepu.
- Jak myślisz nie zabiją się?
- Nie wiem, po Axlu można się wszystkiego spodziewać.
- No po Klaudii też.
- Najwyżej będziemy mieć spokój.
- To jest jakieś pocieszenie. – dziewczyna zaśmiała się, a
ja dołączyłem do niej.
- Właściwie to co was tu sprowadza?
- Chcemy się zabawić i przy okazji będziemy z Carlą, bo
brakowało nam jej przez te dwa lata, a wy skąd ja znacie?
- Poznaliśmy się po naszym koncercie jakiś tydzień temu.
- Macie zespół?!
- Mieliśmy, rozpadł się teraz zakładamy nowy tylko brakuje
nam basisty.
- A reszta składu?
- Ja jestem rytmicznym, Slash gitara prowadząca, Steven
gary, a Axl wokal.
- Slash, Steven?
- Przyjdą pewnie za chwile bo poszli poszukać Carli.
- A zagrasz mi coś proszę.
- Jak ty mi też coś później zagrasz.
- Nie ma sprawy.
- Będziesz tak pierdolił jakieś głupoty przez cała
drogę?
- A coś ci nie pasuje?
- Tak twoje towarzystwo w tej chwili mi nie odpowiada.
- To mogłaś ze mną nie iść jak moje towarzystwo ci nie
odpowiada!
- To ty chciałeś ze mną iść!
- Bo chciałem ci towarzyszyć to chyba normalne?
- Weź się już do mnie nie odzywaj.
- Będę robił to na co mam ochotę ty mną nie rozkazujesz! –
krzyknąłem do dziewczyny kiedy właśnie weszliśmy do sklepu.
- To rób sobie to co chcesz najwyżej oberwiesz.
- Pobijesz mnie? – w odpowiedzi na to pytanie dostałem ananasem
– Co to kurwa było?!
- Ananas chyba widziałeś. – zaśmiała się dziewczyna,a ja
rzuciłem ją jakimiś ciastkami.
- Co to było!?
- Ciastka nie widziałaś. – uśmiechnąłem się cwaniacko i po
chwili wszystko w sklepie latało w powietrzu.
- Ja pierdole jaki syf w tym sklepie.
- Slash czy to nie Axl tam stoi!
- To on kurwa z jakąś laską ciekawe co zrobił choć. –
złapałem dziewczynę z rękę i zacząłem ciągnąć w stronę biura ochrony sklepu.
- Ta laska to jest Klaudia!
- Kto?
- No ta moja przyjaciółka z Polski miała dzisiaj przyjechać
z Anią.
- Kurwa nie będę za to płacił zapomnij!
- Axl uspokój się to moja wina to ja zaczęłam.
- Cicho bądź to nie twoja wina.
- Musicie za to zapłacić , albo dzwonie po policje.
- Jaką kurwa policje!
- Axl – szepnęła dziewczyna – spierdalamy – zrobiłem jak
kazała i wybiegliśmy ze sklepu potrącając chyba Slasha i Carle.
- Axl poczekaj! – wydarłem się za Rudzielcem.
- Znacie ich! – krzyknął ochroniarz.
- Nieee. – odpowiedziałem razem z Carlą, a on rzucił się w
pościg za Axlem i jego towarzyszką.
- Wyczuwam kłopoty. Lepiej wracajmy do domu.
- Też tak myślę. – odpowiedziałem dziewczynie i skierowaliśmy się do wyjścia.
To jest rozdział pierwszy nie wyszedł tak jak chciałam, ale tak jest zawsze.
Przepraszam za błędy których jest pewnie dużo, ale nie chciało mi się tego sprawdzać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)